Cały dzień spędziliśmy łażąc i jeżdżąc po tym parku. Naprawdę piękne miejsce, w cenie rejs stateczkiem, który cumuje przy wściekle drogim barze, gdzie można kupić wściekle drogiego, malutkiego, pieczonego kurczaczka. Kurczaczkiem tym ledwo może się najeść 4 letnie dziecko... Ale jest cudnie:) Cumowanie następuje w odpowiednim momencie, kiedy to uczestnicy są już porządnie umęczeni, wygłodniali i spragnieni... Nam trafił się prawdziwy pech - prawie cały czas lało. Pod koniec eskapady już nie mogliśmy patrzeć na ten błękit, nastąpił przesyt.
Idąc nie wiem którą już z kolei kładeczką, patrząc na rybeńki i roślinki, przed oczami miałam tylko moje składane krzesełko i miskę zdrowej, chińskiej zupki z kręconym makaronem... Na kurczaczka szkoda było kun. Tylko potomstwo zostało nim nafutrowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz